niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 9

     Chłopakom nie spodobało się, że demon przyłączył się do nich, ale nie mogli go tak po prostu wyprosić. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Według Andrewa i Konrada była ona tak gęsta, że było można ją ciąć nożem, ale dla Alex i Ksawerego była nawet sympatyczna, taka dla chwili odpoczynku, odprężenia.
     - Alex, a skoro tak wędrujemy, to możesz mi coś więcej o sobie opowiedzieć? - przerwał ciszę Konrad.
     - Jasne - powiedziała, a potem westchnęła przeciągle. - Ale co chcesz wiedzieć, bo było tego trochę.
     - No to może wytłumacz to, gdy byłaś u tego króla i gdy pokonałaś jego syna. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że w takim wieku pokonałaś królewskiego syna.
     - Hahaha! - zaśmiała się Alex. - Żaden z niego rycerze nie był. Musisz wiedzieć, że zdarzały się dwa typy królów. Jedni to byli wojacy, urodzeni królowie, we krwi mieli władzę, rządzenie innymi.
     - A drudzy to byli artyści, poeci, pisarze, zajmowali się samą nauką. Żadni z nich byli rycerze, wręcz przeciwnie. Rzadko któremu udawało się miecz utrzymać w ręku - wtrącił znagla Ksawery, jakby przypomniawszy sobie tamte czasy.

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 8

Następnego dnia łowczynię obudziły promienie słoneczne, które delikatnie wchodziły poprzez ściany namiotu. Rześkie powietrze drażniło jej nozdrza, a dłonie były całe zmarznięte. Ziewnęła przeciągle i poprawiła swoje włosy. Przez chwilę siedziała nieprzytomna, lecz szybko się otrząsnęła. Spokojnie, cicho i zwinnie wyszła z namiotu. Zauważyła, że Konrad jeszcze śpi w najlepsze. Uśmiechnęła się pod nosem. Rozbili swoje namioty niedaleka małego miasteczka, na maleńkiej polance w lesie. Nagle poczuła przeszywający ją ból. Zgięła się w pół, upadła na kolana i usiadła na nich.
- Może jednak trzeba było dać się Konradowi opatrzyć - powiedziała pół głosem do siebie.

piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 7

I znów zaczęła się podróż. Tym razem każdy miał dobry humor i szli we trójkę koło siebie. Przybrali zwykłe tępo, aby Konrad szybko się nie zmęczył. Po około pół godzinie Ksawery zaczął rozmowę.
- Alex, dlaczego twoje oczy w dzień są granatowe, a w nocy błękitne?
- To długa historia - zrobiła unik.
- Mamy czas. Na pewno Konrad także z przyjemnością tego posłucha - ciągnął dalej.
- W sumie to racja. Jakoś nam ten czas zleci - potwierdził chłopak.
- Eh… Niech wam będzie. Było to, gdy miałam dwadzieścia lat. Od najmłodszych lat wyczuwałam demony w mojej okolicy, lecz dopiero w wieku trzynastu zaczęłam je zabijać. Tego dnia byłam w Rzymie. Zwiedzałam miasto, gdy wyczułam tą energię. Udałam się za mężczyzną, który ją wykazywał. Akurat wyszedł daleko po za miasto. Nie było tam nikogo, więc spokojnie mogłam się nim zająć. Tak zrobiłam. Wbiłam mu sztylet w serce i padł. Nie wiedziałam jednak, że on nie był demonem.

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 6

                Następnego dnia Aleksandra wstała najwcześniej. Jeszcze słońce dobrze nie wyszło, a ona już była na nogach. Obaj jeszcze spali. Cicho się ubrała i próbowała wyjść, ale jedno małe skrzypnięcie i mężczyźni obudzili się.
                - Dokąd idziesz? - ożywił się Konrad.
                - Mam jedną sprawę do załatwienia. Zaraz wracam.
                - Idę z tobą! - wyskoczył z łóżka Ksawery.
                - Nie trzeba, naprawdę. To nie potrwa długo - przekonywała ich.
                - Nie masz nawet o czym gadać. Idziemy z tobą i koniec - zabrał głos Konrad.
                - No, dobra. Ale się zwijajcie.
                W mgnieniu oka obaj stanęli koło niej już gotowi. Zarzuciła plecak na bark i wyszła jako pierwsza. Na dworze wciąż były jeszcze kałuże. Nie było zbyt ciepło. Słońce schowało się za chmurami. Wilgoć unosiła w powietrzu.

czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 5

Następnego dnia dziewczyna obudziła się równo ze wschodem słońca. Po wyjściu z namiotu poczuła przyjemny zapach letniego poranka. Ptaki cicho nuciły, po ich ognisku zostało zaledwie trochę popiołu. Wiatr delikatnie pieścił jej twarz i ułożone włosy. Gdy wyszła z cienia, w którym znajdowały się trzy namioty, jej oczy zmieniły kolor na granatowy. Przyjemny dreszcz przeszedł jej ciało. Stanęła w bezruchu i patrzyła, jak pomarańczowa kula słońca wychodzi znad malutkich pagórków i ukrywa się za delikatnymi chmurami. Gdy stało się zbyt jasne dla jej oka, z nowego namiotu wyszedł Ksawery. Delikatnie obróciła głowę i znów patrzyła przed siebie, tym razem zamyślona. Chłopak z zainteresowaniem podszedł do niej.

Rozdział 4

                Dzień zapowiadał się być przyjemny. Słońce nie grzało tak jak poprzedniego dni, a jakby było tego mało, zaczął wiać przyjemny wiaterek. Z napotkanych drzew słychać wyćwierkiwanie ptaków i delikatny szum liści. Bezchmurne niebo zwiastowało zero opadów. Z tego właśnie powodu młody mężczyzna był bardzo rozweselony, pełen życia oraz energii. Bez ustanku wyprzedzał Aleksandrę, ale zaraz coś przykuwało jego uwagę i zostawał w tyle. Dziewczyna od czasu do czasu przekręcała oczyma i wzdychała. Szli już ładne parę godzin. Dokładnie to od godziny siódmej, a teraz była godzina jedenasta. Dziewczynę nie zdziwiło, że chłopak w końcu zaczął pogwizdywać. Wygwizdywał melodię do różnych piosenek, żadnej nie skończył. Stworzył z tego mix popu oraz hip hopu. Gwizdał przez okrągłą godzinę. Alex po pewnym czasie zaczęła się o niego martwić. Ale nic mu nie było, zapewnił ją, gdy się spytała.

Rozdział 3

                Punktualnie o dwunastej dziewczyna zatrzymała się i zeszła z drogi. Ściągnęła plecak i niedbale rzuciła go na trawę. Usiadła pod rozłożystym orzechem, zaplotła ręce za głową i położyła ją na nich. Następnie wyciągnęła nogi i założyła jedną, na drugą. Zamknęła powieki i odpoczywała w spokoju. Chłopak patrzył na nią krzywo.
                - Masz zamiar zrobić sobie przerwę czy idziemy dalej? - zapytała nie otwierając oczu.
                - Robię, robię - rzucił niedbale i zaczął wyciągać prowiant z plecaka.
                Miał przy sobie dużo wody, bardzo mądrze zrobił. Pierwsze, co spakował to właśnie ją. Wyciągnął także batoniki energetyczne. Alex w głębi duszy śmiała się. Co on może zrobić z tymi batonikami? Będzie musiała zadbać o jedzenie dla ich dwojga.

Rozdział 2

            Tej nocy zatrzymała się w jednym z kościołów. Tam otrzymała nocleg. A zaraz następnego dnia ruszyła dalej. Panował dżdżysty poranek, ale to i tak nie przeszkodziło jej w dalszej drodze. Była teraz w Polsce. Kolejny raz. Przeszła już całą Europę - wzdłuż i wszerz. Zwiedziła każdą stolicę danego państwa. Zabiła w nich miliony demonów, oswobadzając ludzi z ich rządów. Teraz szła w kierunku Gdańska. Stamtąd ma wyruszyć do Niemiec, Berlina.

Rozdział 1

                Obudziła się w zalanym ciemnością pomieszczeniu. Czuła wilgoć i stęchliznę. W przestrzeni dookoła niej panowała głucha cisza. Nie wiedziała, skąd się tam wzięła. Nic ją nie bolało, lecz czuła się nieswojo. Nie były to jej klimaty. Mrużyła nieprzyzwyczajone oczy do ciemności. Próbowała coś dojrzeć, lecz próby okazały się daremne, ciemność była zbyt gęsta. Była przywiązana do krzesła. Jej ręce spoczywały na podłokietnikach drewnianego krzesła, przywiązane grubą liną na nadgarstkach. Jej nogi także nie mogły się ruszyć. Mocno ściśnięte liny drażniły jej skórę, lecz nie przeszkadzało jej to w zupełności. Zastanawiało ją bardziej, co tutaj robi? Czego od niej chcą? Nie mogła sobie nic przypomnieć z ostatniego dnia. Choć jest pewna jednego - zemdlała. Tak, to oczywiste, skoro nic nie pamięta. A na pewno nie brała żadnych lekarstw czy pigułek. Pije tylko sprawdzoną wodę, a nic nie jadła od trzech dni. Nie raz znajdowała się w takich miejscach, w takich pozycjach. Doskonale wiedziała jak się wyswobodzić. Choć woli poczekać. Jest bardzo ciekawa, czego od niej chcą, a w ogóle, co ma do stracenia? Uwielbia ryzyko, to jej całe życie.

Zapowiedź

Jeden dzień odmienił jej życie, jeden czyn zmienił jej przyszłość na zawsze, jeden źle przemyślany ruch skazał ją na wieczność... Czy kiedykolwiek wierzyliście, że nadludzkie istoty chodzą po Ziemi? Czy kiedykolwiek wierzyliście w takie stworzenia jak demony? Nie? Więc teraz przekonacie się, że one istnieją od zawsze. Chodzą po ziemi nie tylko w ludzkich przebraniach, lecz także jako zwykłe zwierzęta i w swoich pierwotnych postaciach. Kuszą, zabijają, nie mają litości.Więc kto w takim razie nas chroni?