Nazajutrz
wszyscy byli w dobrych humorach, nawet Ksawery był uśmiechnięty i sympatyczny
dla wszystkich, co nie zdarzało się często. Każdy był tą jego nagłą zmianą
bardzo zdziwiony, lecz ukrywali to przed nim, aby się niczego nie domyślił.
Przez chwilę sądzono nawet, że wymyślił coś głupiego, godnego jego demonicznej
opinii, ale łowczyni stanęła w jego obronie, więc ostatecznie uznano, że po
prostu się wyspał.
Po
lekkim śniadaniu Alex uznała, że szkoda tracić czasu na siedzenie w tej
dziurze, więc mogę iść dalej. Konrad i Andrew się nie zgodzili ze względu na
jej zdrowie, a Ksawery z całą obojętnością i brakiem jakiegokolwiek
zainteresowania odpowiedział „wisi mi to” i znów począł dopijać swoją ciepłą
kawę. Po długich prośbach najstarszy mężczyzna zgodził się zbadać ją jeszcze
raz, aby wiedzieć dokładnie w jakim jest stanie.
Wszyscy
weszli do namiotu. Na początku Ksawery wypraszał zbędną dwójkę, ale oni nie
mieli najmniejszego zamiaru przegapić takich widoków. Demon przewrócił tylko
oczami, a dziewczynie w zupełności to nie przeszkadzało, przecież będzie miała
odsłonięte tylko plecy i brzuch, nic więcej. Po ściągnięciu koszulki
Aleksandra na rozkaz siadła po turecku na namiotowej podłodze i z największą
cierpliwością dawała przeprowadzać na sobie różne zabiegi. Ksawery dokładnie
zbadał jej plecy w miejscach, gdzie były pociski, dotykał jej obnażonych placów
i w myślach opracowywał lekarską opinię.
Robił
to wszystko niewzruszony, jak prawdziwy lekarz-profesjonalista, który nie
przejmuje się płcią swoich pacjentów. Andrew i Konrad patrzyli na to z podziwem
i sami żałowali, że nie znają się na medycynie.
Wreszcie
demon rzucił dziewczynie koszulkę i wstał.
-
Wszystko dobrze. Twoje ciało szybko zagoiło te rany, a dodatek lekarstwa, który
ci dałem, usunął całą truciznę. Możesz czasami czuć się trochę osłabiona, nic
poza tym.
Na tę
wiadomość Alex bardzo się ucieszyła i od razu zaczęła się pakować. Konrad z
grymasem niezadowolenia ruszył w jej ślady i już popołudniu byli gotowi do
dalszej drogi. Na wieść o tym, że Andrew może zawiść ich swoim samochodem aż do
Paryża, Konrad ucieszył się, że wreszcie nie będzie musiał chodzić przez całe
dnie. Z góry przepowiedział, że jeżeli będą się zamieniać w czasie jazdy, to
niespełna jeden dzień i dojadą do celu, o ile nie będzie wielkich korków.
Spojrzenie
Konrada od razu powędrowało na łowczynię, nie czekając, spytał:
- To ty
masz prawko? - nie dowierzał, po tej kobiecie mógł spodziewać
się wszystkiego.
- No pewnie.
A co ty sobie myślałeś? Hm… Był nawet okres, że posiadałam samochód. Srebrne
lamborghini.
- Że co
proszę?! - nie mógł uwierzyć, Alex obojętnie wzruszyła ramionami.
-
Wiesz, nie opłaca się mieć auta przy moim zawodzie - tłumaczyła mu.
-
Wybuch było widać na trzy kilometry - wtrącił nagle Ksawery.
Konrad
wolał już więcej nic nie mówić. Nie mógł wyobrazić sobie takiego wybuchu. Co
mogło go spowodować? Próbował to wszystko poukładać sobie w głowie, co naprawdę
nie było łatwe.
Jechali
dwanaście godzin i wszyscy zmieniali się co trzy. Dzięki temu nie stracili za
dużo czasu i ostatecznie w nocy znaleźli się w Paryżu. Tam Andrew musiał ich zostawić, a sam ruszył na północ - do Wielkiej
Brytanii. Nie wiedzieli po co i nikogo to nie obchodziło, więc nikt nie dociekał.
Szli wzdłuż głównej ulicy, poruszali się za Ksawerym, to on podobno miał
niegdyś dom zaraz za miastem. Nagle zaczęli skręcać w wiele bocznych uliczek,
to znów wychodzili na drogi główne.
Przeszli koło rozświetlonego
kolorowymi światełkami i tłocznego pubu, gdy skręcili w wąski zaułek, gdzie nie
było ulicy, a pomiędzy ścianami budynków było co najwyżej trzy metry.
Niespodziewanie Ksawery zatrzymał się dając znak swoim towarzyszom, aby
uczynili to samo. Sam wychylił się nieco na bok, zmrużył oczy i próbował
rozróżnić znajdujące się przed nim dwie postacie napierające na ścianę.
Mężczyzna i kobieta. Bez najmniejszych wątpliwości. Nagle kobieta, która była
przybita do ściany przez mężczyznę, usunęła się bezwładnie na ziemię. Ksawery
teraz mógł wyraźniej dostrzec rysy twarzy mężczyzny. Ów mężczyzna nawet nie
spojrzał na leżącą na ziemi kobietę, oblizał językiem swoje wargi, po czym
wytarł je wierzchem dłoni. Aleksandra także wyjrzała nieco na bok i ujrzała go,
naraz wydobyła z rękawa ostry jak brzytwa sztylet. Wyciągnęła tylko jeden. W
razie konieczności była gotowa do walki oraz w każdej chwili mogła go rzucić na
bok i podbiec do kobiety, aby jej pomóc. Wiedziała jednak, że przyda jej się
bardziej do walki, gdyż Ksawery ostrożnie skradał się w stronę mężczyzny. Robił
niewiele hałasu, nawet Aleksandra nie słyszała jak skradał się. Był zwinny jak
kot, nie możliwym było, że ten go może usłyszeć.
Demon był już bardzo blisko
mężczyzny, ten stał do niego odwrócony plecami. Alex widziała jak Ksawery unosi
jedną rękę do góry, aby zapewne oddać cios. Ręka już spadała na plecy
mężczyzny, gdy ten w zastraszającym tempie odwrócił się, pochwycił ją w swoje
obydwie dłonie oraz podciął nogi Ksaweremu tak, że upadł jak kłoda. Echem
rozniosło się jego głuche stęknięcie.
Aleksandra nie czekając dłużej,
wkroczyła do akcji. Zaczęła biec w ich kierunku z sztyletem wciągniętym i
połyskującym w jej prawej dłoni. Nagle rozległo się głośne „Nie!”. Łowczyni
stanęła jak wryta z niemałym zdziwieniem na twarzy. Ów „Nie!” było wykrzyknięte
przez Ksawerego w stronę ich obojga. W dodatku rozłożył ręce, aby się
zatrzymali. Teraz widziała, że także dziwny mężczyzna szykował się do ataku.
Chłopak spojrzał pytająco na
leżącą przed nim postać, gdy nagle na jego twarzy pojawiło się oszołomienie.
Szybko podał rękę demonowi, aby pomóc mu wstać. Aleksandra już całkowicie
zgłupiała.
- Rany, Ksawery, weź ty się tak
nie skradaj! Wziąłem cię za mojego starego! - trzymali się teraz w mocnym
uścisku dłoni.
- Nic się nie dzieje, należało
mi się. A w ogóle nikt ostatnimi czasy tak szybko się ze mną nie rozprawił.
Nabrałeś wprawy.
- Dzięki, przez te lata trochę
ćwiczyłem, ale jestem pewny, że w normalnej walce to zaraz byś się podniósł i
szybko się mnie pozbył.
- Oj, daj spokój, Carol, szybko
cię rozpoznałem, więc nie miałem zamiaru dalej atakować.
- Czy ktoś mi wytłumaczy, do
cholery, co się tutaj dzieje?! - Aleksandra dłużej nie wytrzymała tej
niepewności.
- Ty, a to nie jest ta twoja
żona, o której mi mówiłeś? - wtrącił Carol. - To jest… Ta… Na A…
- Aleksandra - wysyczała
dziewczyna.
- Nie… On mi mówił Alex.
- Dobra, dobra. Bo się jeszcze
pozabijacie! Carol, to jest Aleksandra, inaczej Alex, Alex to jest Carol.
- A co z tą kobietą? -
przyłączył się do rozmowy Konrad.
Aleksandrę jakby coś tknęło,
szybko podbiegła do dziewczyny, ułożyła ją na wznak i przyłożyła policzek do
twarzy, aby sprawdzić czy oddycha. Szeptem liczyła do dziecięciu, lecz ani razu
nie poczuła na policzku żadnego podmuchy, ani nie ujrzała, aby klatka piersiowa
uniosła się do góry.
- Nie oddycha - powiedziała, gdy
skończyła liczyć do dziesięciu.
- Nic jej nie jest, jest w
stanie hibernacji. Za jakieś dwie godziny obudzi się i nie będzie nic pamiętać.
- Coś ty jej zrobił?!
Aleksandra chciała się rzucić na
niego, lecz Ksawery delikatnie złapał ją za ramiona i zatrzymał.
- Alex, nie możesz go zabić.
Sama powiedziałaś, że możesz zabijać tylko demony, a on nie jest demonem.
- Jak to? - spojrzała na niego
zdziwiona.
- Ten gówniarz to wampir -
wytłumaczył jej.
- Hej, bez takich mi tutaj! Mam
prawie sto lat!
- Jak na twoją rasę to bardzo
mało, jesteś jeszcze dzieciakiem - mówił spokojnie Ksawery.
- Odezwał się, stary dziad -
wyszeptał rozgniewany Carol.
- Co powiedziałeś? - szybko
spytał demon, a Alex i Konrad zaczęli lekko chichotać ze śmiechu. - A
was co tak bawi? - odwrócił się do nich gwałtownie z wrogim spojrzeniem.
-
Wybacz, staruszku, ale nie masz szans z młodszym pokoleniem - odezwał się za
nich litościwie Carol podchodząc do Ksawerego i poklepując go pocieszająco po
plecach. - Starość nie radość, młodość nie wieczność. Chociaż w moim przypadku
to pierwsze mi nie grozi, nigdy - uśmiechnął się promiennie.
Ksawery
groźnie wyszczerzył zęby w jego kierunku i zawarczał. Alex czuła jak zaraz
rzucą się sobie do gardeł, więc postanowiła zmienić temat.
-
Ksawery, to gdzie idziemy?
Mężczyzna
zwrócił teraz na nią uwagę, uspokajając się. Już dawno zauważył, że gdy chociaż
myśli o Alex, zaczyna uspokajać się i panować nad sobą - widzenie jej na żywo
dawało potrójny rezultat, więc szybko wrócił do siebie.
-
Musimy przenocować gdzieś. Tutaj jest bardzo niebezpiecznie. Aktualnie
znajdujemy się na granicy „demonicznych zanieczyszczeń”. Już tutaj jest wiele
demonów, które z wielką chęcią zabiją twojego kolegę.
- A w
tym między innymi ty - wtrącił zjadliwie Konrad.
- Jeżeli
nie będziesz trzymał jadaczki przy sobie, to z wielką przyjemnością to zrobię -
wysyczał przez zęby.
-
Matko, gorzej niż z dziećmi! - Alex wzniosła ręce ku niebiosom. - Carol,
mieszkasz tutaj? Może znasz jakieś dobre miejsce, gdzie możemy przenocować?
Najlepiej żeby było dwa pokoje, aby rozdzielić tą dwójkę od siebie, bo zaraz
się pozabijają.
- Oui - skłonił się w pasie robiąc
charakterystyczny znak ręką. - Dla madame
wszystko. Proszę za mną.
Widząc
jak Konrad i Ksawery wciąż patrzą na siebie, jak dzikie zwierzęta, złapała ich
oby za koszulki i pociągnęła za sobą.
-
Idziemy, panowie - odpowiedziała ponaglając, po czym puściła ich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz