środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 6

                Następnego dnia Aleksandra wstała najwcześniej. Jeszcze słońce dobrze nie wyszło, a ona już była na nogach. Obaj jeszcze spali. Cicho się ubrała i próbowała wyjść, ale jedno małe skrzypnięcie i mężczyźni obudzili się.
                - Dokąd idziesz? - ożywił się Konrad.
                - Mam jedną sprawę do załatwienia. Zaraz wracam.
                - Idę z tobą! - wyskoczył z łóżka Ksawery.
                - Nie trzeba, naprawdę. To nie potrwa długo - przekonywała ich.
                - Nie masz nawet o czym gadać. Idziemy z tobą i koniec - zabrał głos Konrad.
                - No, dobra. Ale się zwijajcie.
                W mgnieniu oka obaj stanęli koło niej już gotowi. Zarzuciła plecak na bark i wyszła jako pierwsza. Na dworze wciąż były jeszcze kałuże. Nie było zbyt ciepło. Słońce schowało się za chmurami. Wilgoć unosiła w powietrzu.