poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 8

Następnego dnia łowczynię obudziły promienie słoneczne, które delikatnie wchodziły poprzez ściany namiotu. Rześkie powietrze drażniło jej nozdrza, a dłonie były całe zmarznięte. Ziewnęła przeciągle i poprawiła swoje włosy. Przez chwilę siedziała nieprzytomna, lecz szybko się otrząsnęła. Spokojnie, cicho i zwinnie wyszła z namiotu. Zauważyła, że Konrad jeszcze śpi w najlepsze. Uśmiechnęła się pod nosem. Rozbili swoje namioty niedaleka małego miasteczka, na maleńkiej polance w lesie. Nagle poczuła przeszywający ją ból. Zgięła się w pół, upadła na kolana i usiadła na nich.
- Może jednak trzeba było dać się Konradowi opatrzyć - powiedziała pół głosem do siebie.